poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 4

1 grudzień 20:44

Otworzyłam swoimi kluczami drzwi i wpadłam do domu jak burza. Szybko ściągnęłam kurtkę buty, kilka razy się przy tym wywracając. Weszłam do kuchni, pustka, do salonu, pustka, do sypialni, pustka, nigdzie nie było mamy, ani też taty. Zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju. W głowie miałam mętlik, co chwila napotykałam czarne myśli, których nie mogłam odgonić. Nie wiedziałam dlaczego jej nie ma, nic mi nie mówiła, a może ? Tylko nie słuchałam ? Prawdopodobieństwo było duże. Przed telefonem od niejakiego doktora White'a nie słuchałam jej, myślami błądziłam gdzie indziej i nawet nie próbowałam ich zmienić. Zachowywałam się jak rozpuszczona gówniara, która nie docenia swoich rodziców, a oni pracują z całych swoich sił by zapewnić jej dach nad głową. Nienawidziłam siebie za to i wiedziałam, że szybko sobie tego nie wybaczę.
Chwyciłam telefon i wybrałam numer mamy. Już po pierwszym sygnale usłyszałam specyficzną melodię, którą miała na dzwonek, dobiegającą z dołu. Zbiegłam po schodach, na parter, skręcając po drodze do kuchni. Na stole widniał srebrny samsung galaxy note II, który rytmicznie drgał. Na ekranie widniał mój numer, a nad nim napis "córa". Widząc to mimowolnie sama do siebie się uśmiechnęłam, lecz szybko spoważniałam i zakończyłam połączenie.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam błądzić w głowie i wyszukiwać w niej o czym były nasze ostatnie "rozmowy". Jednak po kilku minutach intensywnego myślenia opadłam bezsilnie na kuchenną posadzkę chowając twarz w dłoniach. Czy płakałam ? Nie, nie było takiej potrzeby. Gdyby była tu karetka przy wejściu napotkałabym wrogie spojrzenia wścibskich starszych bab z sąsiedniego domu. Może i na co dzień były bardzo wkurzające, ale w tym przypadku bardzo pomogły, nawet o tym nie wiedząc.
Wstałam z  podłogi i wyciągnęłam z szafki nutellę. Usiadłam na blacie zatapiając się w czekoladowym smaku pysznego, orzechowego kremu, który kojarzył mi się z beztroskością. Chwila, gdy się go smakowało była niesamowita. Dzieciństwo, tylko to słowo nasuwało mi się w tym momencie. Cicho westchnęłam, a na mojej twarzy zagościł lekki uśmiech. Dokładnie pamiętam wesołe miasteczko do, którego co niedzielę chodziłam z rodzicami. Pierwszy zjazd kolejką górską, dom straszydeł, pierwsza duża karuzela. Niesamowite, jak dawno to było i jak bardzo za tym tęsknie. Niestety za mną już 20 lat, a czasu cofnąć się nie da.
Po kilku łyżkach, czy nawet kilkunastu odłożyłam słoik wraz z jego zawartością do szafki. Już miałam wychodzić z pomieszczenia, gdy na lodówce dostrzegłam białą karteczkę przyczepioną magnesem.
"Droga Alice,
Nie wiem czy pamiętasz jak Ci mówiłam, że jadę do cioci Jessiki i wujka Antka, do Szkocji na dwa dni razem z tatą. Własnie dziś mamy wylot o 20. Nie biorę telefonu, chcę się uwolnić od ciągłej pracy, a przede wszystkim odpocząć. Jeśli chcesz, dzwoń na numer Agi. Przepraszam, że nie zaczekaliśmy , ale chcieliśmy jak najszybciej wylecieć, by mieć więcej czasu dla Ciebie po powrocie. Sama wiesz, że każda minuta teraz jest na wagę złota. Zawsze jak wychodzisz zamykaj drzwi, dobrze się odżywiaj i nie zrób nic głupiego. Jeśli chcesz możesz zaprosić kilka zaufanych znajomych, Laurę, ale bez imprez ! To już chyba wszystko, wrócimy w czwartek rano, albo w środę w nocy. Zadzwonię Ci jeszcze. Kochamy Cię, pamiętaj o tym !
Całujemy,
Mama i tata"
Na to wygląda, że faktycznie nie słuchałam co do mnie mówiła. Przynajmniej mogę być spokojna o to, że nic się nie stało.
Niektóre elementy tego listu nieźle mnie rozśmieszyły, ale cóż mogłam się spodziewać po nadopiekuńczej mamie. W niektórych momentach natomiast miałam łzy w oczach, to niby zwykłe "Kocham Cię", lecz może więcej niż niektórym ludziom się wydaje. Jeśli chodzi o cały ten wyjazd, nie miałam do nich żalu, że nie zabrali mnie ze sobą. Ciocię i wujka niby lubiłam, lecz Agnieszka była najgorszą z wszystkich moich kuzynek. Rozpuszczona nastolatka mająca 15 lat, nie żałująca sobie uwag, które nie jednego człowieka już uraziły, ale cóż rodziny się nie wybiera.
Przycisnęłam wyłącznik światła w skutek czego dwie okrągłe lampy wyłączyły się. Drzwi zamknęłam na klucz, dokładnie kilka razy sprawdzając, po czym udałam się do swojego pokoju.
Gdy tylko do niego weszłam skoczyłam na łóżko, kładąc się na brzuchu i głęboko oddychając. Mimo iż za 4 dni miała się odbyć operacja mamy miałam przeczucie, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Czy wierzyłam w kobiecą intuicję ? Nie jestem pewna. Ani razu w moim przypadku ona nie nawaliła, lecz nie wierzyłam w zabobony, dlatego moje zdanie na ten temat było podzielone.
Nie miałam ochoty przebierać się w piżamę, więc ściągnęłam ubrania, tak, że zostałam w samej bieliźnie i otuliłam się kołdrą.
Zasnęłabym, gdyby nie dźwięk przychodzącego sms'a. Leniwie wyciągnęłam rękę spod ciepłego materiału chwytając zręcznie telefon. Wiadomość, zmieniła mój nastrój, na znacznie lepszy.
"Jutro, 11, ja, Ty, Milkshake City ? (:
Zayn"
No cóż mogłam odpisać ? Zgodziłam się, a jak inaczej.

***
2 grudzień 2014 10:07
Obudziło mnie szczekanie, a raczej ujadanie psa sąsiadów. Wstałam z łóżka, a następnie otworzyłam na oścież okno by pooddychać "świeżym" powietrzem. Na niebie rozpostarły się szare obłoczki zza, których próbowało wybić się słońce, nie dające za wygraną. Wiał zimny, typowo grudniowy wietrzyk nadający Londynowi miejskiego klimatu. Do tego dość duży już ruch uliczny, tramwaje, auta, autobusy, rowery. Wygląda na to, że ludzie także o tej porze nie próżnowali, na chodnikach nie brakowało zarówno pań jak i panów. Gdzieniegdzie można było także dostrzec staruszków, czy małe dzieci trzymające za rękę swojego rodzica.
Zamknęłam okno, uznając, że mam jestem już wystarczająco dotleniona po czym udałam się do łazienki w celu zrobienia porannej toalety. Wcześniej wybrałam już ubrania, które leżały już ułożone na wannie. 
Wyszłam z niej ubrana w bordowy sweterek na, który narzucona była zgniło zielona kurtka. Dodatkowo spodnie koloru szarego kontrastujące ze złotym naszyjnikiem. Na ramię przewiesiłam czarną listonoszkę do, której włożyłam telefon, czarny portfel oraz słuchawki. Włosy związałam w koka (http://www.polyvore.com/celebrity_style_jessica_alba/set?id=64862953)
Wyszłam z pokoju i skierowałam się schodami na parter. W pewnym sensie byłam podekscytowana tym spotkaniem, choć Zayn'a znałam zaledwie dwa dni. Wydawał się zwykłym nastolatkiem, który właśnie spełnia swoje marzenia. Najlepsze było w nim to, że nie uważał się za jakąś wielką gwiazdkę, dało się z nim spokojnie porozmawiać.
Założyłam czarne botki i wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi. Milkshake City było jakieś 5 minut od mojego domu, dlatego szłam powoli, ze względu na nadmiar czasu.
Ptaki mimo niskiej temperatury nie zniechęcały się do wesołego ćwierkania i przeskakiwania z drzewa na drzewo. Były bardzo wytrwałe i nie rezygnowały ze swego celu. Słońce przebiło się przez szarą powłokę, która widoczna była na niebie i teraz oświetlało swym bladym światłem cały Londyn. Mimo tego, nie zrobiło się cieplej.
Na miejscu byłam punktualnie o 11. Od razu spostrzegłam bruneta, przy jednym ze stolików, machającego do mnie.
- Cześć - powiedziałam lekko uśmiechając się w jego stronę
- Hej - odpowiedział z promiennym uśmiechem - siadaj
Wskazał miejsce naprzeciwko, a ja posłusznie usiadłam na białym, dużym, skórzanym fotelu.
Zamówiliśmy dwa waniliowe shaki po czym zajęliśmy się rozmową.
- To co dzisiaj będziemy robić ? - spytał
- Jak na razie będziemy pili shaki, w między czasie porozmawiamy, a później pójdziemy do swoich domów nieprawdaż ? - odpowiedziałam podnosząc jedną brew do góry
- A masz na dziś jakieś plany? - zapytał ruszając śmiesznie brwiami w skutek czego cicho zaśmiałam się pod nosem
- Nie, nie planuję niczego na dziś - odpowiedziałam podnosząc wzrok na kelnerkę, która położyła shaki na naszym stoliku
Chwyciłam rurkę i zatopiłam się w mlecznym napoju, którego bardzo mi brakowało. Pewnie zapytacie dlaczego go ? Dieta, dieta, dieta, mam  na tym punkcie obsesję, której najprawdopodobniej nie da się wyleczyć, ale cóż, powstrzymać się od słodyczy nie mam zamiaru . Zawsze miałam do nich słabość, z resztą kto nie ma ?
- To porywam cię do mnie do domu - powiedział Zayn z chytrym uśmieszkiem - poznasz chłopaków
- Yyy, co ? - spytałam patrząc na niego jak na jakiegoś świra
- Czyli zgadzasz się ? - spytał
- Haha - zaśmiałam się - a mam jakieś wyjście ?
Czy miałam wyjście ? No oczywiście, ale nie chciałam go mieć. Potrzebowałam teraz prawdziwego przyjaciela płci męskiej, który pocieszy mnie, wesprze i będzie przy mnie choć nie bardzo dopuszczałam do siebie tą myśl. No, ale powiedzcie jak można się takiemu chłopakowi oprzeć ? Ja też sądzę, że nie.

***
Jest czwarty, nuudy -.- Ostatnio ciągle mi się wydaje, że monotonnie piszę.
Podobno 14.02.14 ma się odbyć w Polsce koncert 1D *.* Uuu, trzeba zbierać kase. Wiecie może ile mogą kosztować bilety VIP (jeśli są takie) lub tuż przy scenie ?
Jutro nie będę miała prądu -,- Zajebiście.
Nie wiem kiedy kolejny (:
Pozdrawiam,
Jula


wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 3

1 grudzień 2014  11:29

Po chwili namysłu kliknęłam na zieloną strzałkę i przyłożyłam telefon do ucha.
- Tak słucham - powiedziałam przed siebie
- Witam - odpowiedział mi nieznajomy głos - Czy rozmawiam z panną Evans ?
- Tak,  a o co chodzi ? - spytałam z niepokojem
- Tutaj doktor White z pobliskiego szpitala - przedstawił się - Pani mama powinna to sama powiedzieć, jednakże prosiła o to abym to ja cie poinformował
Teraz na prawdę byłam zdenerwowana. Z matką nie miałam dobrych kontaktów, ale żeby podawać jakieś informacje przez obcego lekarza to już jest szczyt wszystkiego.  Nie ukrywałam mojej ciekawości i szybko zapytałam :
- A co mianowicie ?
- Pani matka ma raka, zostały jej dwa tygodnie życia - powiedział
Po moich policzkach zaczęły spływać słone łzy. Raka ..? Dwa tygodnie ..? To wszystko nie mieściło mi się  w głowie. Nie wierzyłam w to, a przynajmniej nie chciałam wierzyć. Rozłączyłam się i opadłam bezsilnie na poduszkę jeszcze bardziej pogłębiając płacz. Mimo iż nie miałam z nią dobrych kontaktów nie chciałabym żeby umierała, w końcu była to moja mama. Kochałam ją, strasznie ją kochałam choć przez długi czas nie dopuszczałam do siebie takiej myśli. Zawsze było "Nienawidzę jej!" lub " Jak ona śmie w ogóle nazywać
 się moją mamą ?!", teraz wiem, że był to ogromny błąd. Nie mogąc powstrzymać napięcia i serca, które biło jak oszalałe chwyciłam za paczkę papierosów, która była ukryta w szafce nocnej, i zapalałam jednego po drugim. Podeszłam do okna otworzyłam je i zasiadłam na parapecie. Dym, który wydychałam był taki beztroski ile ja bym dała, żeby być taka. Żeby nie przejmować się problemami, ludźmi, życiem ... Niestety nie umiałam i nie zanosiło się na to bym zaczęła.
Po kilku minutach zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki, a wypalone papierosy spłukałam w sedesie. Obróciłam się i spojrzałam w lustro.  Podkrążone i zaczerwienione oczy, suche usta, a na policzkach ślady od tuszu. To odbicie wcale mnie nie dziwiło. Wzięłam wacik oraz płyn do demakijażu oczu i szybko wytarłam rozmazany makijaż. By usta nie były suche pomalowałam truskawkową szminką ochronną, następnie poprawiłam koka, który był w totalnym nieładzie. Na koniec wyczyściłam zęby by nie było czuć papierosów.  Wyszłam z pomieszczenia i  zasiadłam na łóżku.
Miałam zamiar iść zaraz do kuchni, ale wiedziałam, że wiąże się to z pewnym ryzykiem. Moja mama miała dzisiaj wolne. W końcu kiedyś będziemy musiały szczerze porozmawiać i wyjaśnić sobie kilka rzeczy, a
czasu niestety nie zostało za wiele.

***
1 grudzień 2014 13:08

Wolno i cicho schodziłam po schodach tak, aby mama mnie nie usłyszała. Wszystko będzie dobrze Al - powtarzałam w myśli, by dodać sobie trochę otuchy, nie za bardzo jednak to pomagało. 
Zatrzymałam się na ostatnim schodzie i zrobiłam trzy wdechy i wydechy. 
Strasznie bałam się tego spotkania, bałam się szczerej rozmowy, której tak dawno z nią nie przeprowadzałam. Bałam się jej reakcji, odpowiedzi, wszystkiego co miało mnie za chwilę spotkać.
Nie możesz tak, rozumiesz !? - skarciłam się w myśli - musisz być silna, musisz być twarda, nieugięta .
Nie było to jednak łatwe, nie wiem czy było w ogóle możliwe. Mimo wszytko musiałam chociaż próbować być silna i od razu nie zalać się łzami. Ponownie zrobiłam  kilka wdechów i ruszyłam w stronę kuchni. 
Po dotarciu do niej oparłam się o framugę i z założonymi rękoma patrzyłam się na krzątającą i gotującą coś mamę.
- Masz mi coś do powiedzenia ? - zaczęłam 
Odwróciła wzrok i popatrzyła na mnie. Jej oczy były zaszklone i zaczerwienione. Oparła się o blat i schowała twarz w dłoniach. Słysząc jej szloch podeszłam do niej i najprościej w świecie ją przytuliłam na co ona także się we mnie wtuliła. Nie wyobrażałam sobie życia bez niej, kochałam ją choć nie za bardzo umiałam to okazywać. Nigdy nie umiałam okazywać uczuć do rodziców, choć 
niekiedy bardzo bym chciała.
- To pewne na sto procent ?- zapytałam ze łzami w oczach gdy oderwałyśmy się od siebie
Pokiwała przecząco głową przecierając jednocześnie oczy chusteczką.
- Będę  miała operacje - powiedziała drżącym głosem - od tego będzie zależało moje życie
Ponownie ją przytuliłam. Jest jakaś szansa?! Z jednej strony się cieszyłam, że jeszcze nie wszystko stracone, a z drugiej strony miałam obawy związane z tym zabiegiem. Miałam świadomość, że niedługo mogę stracić jedną z najważniejszych osób w moim życiu.
- Kiedy ona będzie ? - spytałam - Ta operacja ?
Dowiedziałam się, że w sobotę o 10 rano. Nie mogło mnie tam nie być, dla mnie to coś niewyobrażalnego nie wspierać rodziny w trudnych momentach. Nawet jeśli ich kontakty nie są za dobre
Oderwałam się od niej i podeszłam do szafki z butami. Wyciągnęłam czarne martensy i założyłam je na nogi. Chwyciłam jeszcze płaszcz i wyszłam rzucając mamie krótkie "cześć" . Nigdy nie tłumaczyłam się gdzie wychodzę, była przyzwyczajona do tego i nawet nie pytała gdzie idę, bo wiedziała, że nie mam zamiaru uciekać. Chciałam odetchnąć świeżym powietrzem, pomyśleć nad życiem, i nad otaczającą mnie sytuacją.

***
1 grudzień 2014 15:48

Szum liści, jasne słonko przebijające się przez szare chmury, lekkie podmuchy wiatru. Właśnie tego mi było trzeba, oderwania się od ludzi, wrogów oraz przyjaciół. Chciałam zostać sama, nie chciałam niczyjej obecności. 
Usiadłam na najbliższej ławce i spoglądałam w krajobraz parku ciągle wdychając i wydychając powietrze oczyszczając jednocześnie płuca z toksyn, które zawierały. Stres, płacz, złość ... tak, to wszytko zaliczało się do nich. 
W pewnej chwili na niebie rozbłysło coś w rodzaju kuli. Wolno i taktownie leciało w dół. Spadająca gwiazda, ta która podobno spełnia życzenia. Mimo iż nie wierzyłam w jakieś przepowiednie, czy zabobony zamknęłam oczy i zaczęłam powtarzać sobie w duchu swoje życzenie. Z myśli wyrwał mnie znajomy głos :
- Czyżbym to ja był twoim życzeniem ? 
Otworzyłam oczy i ujrzałam uśmiechniętego bruneta, który zmierzał w moją stronę. Jak na złość tu przylazł i mnie poznał. 
- To znowu ty - powiedziałam obojętnym głosem
On nic nie powiedział tylko usiadł obok mnie i w ciszy trwaliśmy kilka minut. Czułam jego wzrok na sobie, czułam jak przygląda mi się i najwyraźniej nie miał zamiaru przestać.
- Co tu robisz ? - spytałam odwracając się w jego stronę
- Zobaczyłem Cię i postanowiłem pogadać - powiedział nie odrywając ode mnie wzroku
- Pogadać ? - spytałam podnosząc jedną brew do góry 
- No wiesz poznać się, i pogadać jak zwykli ludzie - powiedział
- Przecież jesteśmy zwykłymi ludźmi, co z tego, że jesteś w sławnym zespole, wiesz mnie to wisi - powiedziałam akcentując ostatnie słowo - To zrobimy tak, pytać będziemy na zmianę. Jak na razie pytania ogólne, nieosobiste, jasne ? - dodałam po chwili
- Jak słońce - odpowiedział z werwą brunet
I tak przegadaliśmy kilka godzin ciągle zmieniając swoje położenie. Park, kawiarnia, lodziarnia, sklep z fast-food'em Wyjątkowo miło rozmawiało mi się z Zayn'em innymi mówiąc gadka nam się kleiła, mimo tego, że o ludziach dużej sławy dobrego zdania nie miałam, . Przy nim czułam się beztrosko i swobodnie, jakbym znała go od lat. Nie był nachalny, choć na początku wywarł na mnie takie wrażenie. Rozmawialiśmy o wszystkim, dzieciństwie, wpadkach, wadach i co chwila wybuchaliśmy śmiechem. Dzięki niemu niemal zapomniałam o problemach, strasznej operacji, firmie, która lada chwila mogła zbankrutować. Jego towarzystwo dodawało mi sił do życia, miał pełno dobrej energii, która w dziwny sposób przechodziła na mnie. Mogłam powiedzieć, że czynił mnie bardziej optymistką niż realistką.
Wszystko jednak kiedyś ma swój koniec. Gdy zobaczyłam na wyświetlaczu mojego telefonu, że dochodzi godzina dwudziesta, czar prysł. Zaczęłam wykonywać nerwowe ruchy. Mama się martwiła, jestem tego pewna, a minuta stresu odejmowała jedną minutę życia.
- Muszę już iść- powiedziałam odchodząc kilka kroków
Popatrzył na mnie pytająco, najwyraźniej zauważył, że coś wyprowadziło mnie z równowagi.
- Nie ważne - odpowiedziałam i machnęłam ręką - wymieniliśmy się numerami, spotkanie nas nie ominie
Uśmiechnęłam się i jak najszybciej poszłam w stronę domu. Tylko raz obejrzałam się napotykając także jego spojrzenie.

***

Miało być w niedziele, jest we wtorek. Masakra ;/  Ehh. Nie nudny, ale jakiś taki dziwny. Następny, nie wiem kiedy, to się zobaczy :) wasze Dziękuję za wasze opinie :) One na prawdę wiele dają :* Lecz ciągle wydaje mi się, że tracę czytelników :< 
Dlatego wszyscy, którzy czytają dodadzą komentarz pod tym postem, a jeśli nie mogą niech poinformują mnie na gg, bądź pingerze .
Jeśli chodzi o wygląd ciągle kombinuję, teraz postawiłam na delikatność ;p Oczekuje szablonu, dlatego niebawem wygląd ponownie się zmieni :3
Pozdrawiam,
Julia





piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział 2

30 listopad 2014 22:28

Siedziałam w czerwonym, piętrowym autobusie, który stał w korkach już dobre dwie godziny. Na uszach założone miałam białe słuchawki z których płynęła co chwila mieszanka ulubionych rockowych i popowych piosenek uwalniających mnie od panującej obecnie nudy. W pojeździe nie było za wiele osób. Na przednim siedzeniu starsza pani, a koło niej dziecko, najprawdopodobniej wnuk. Kilka siedzeń bliżej mnie para zakochanych, to właśnie dzięki nim zbierało mnie na wymioty. Natomiast koło mnie siedział chłopak z nałożonym na głowę kapturem.
Odwróciłam wzrok i zaczęłam się wpatrywać w nocny tryb życia Londynu. Mimo późnej pory na chodnikach nie brakowało przechodniów, którzy przechodzili przez jezdnię nie zważając na nadjeżdżające auta, czy inne środki lokomocji. Wszędzie świeciły się lampy oraz lampki świąteczne, które informowały nas o nadchodzących świętach. Gdzieniegdzie były jeszcze otwarte sklepy nocne, czy kasyna. Wszystko nadawało miastu niesamowity i niepowtarzalny klimat .
Patrzyłam w szybę jeszcze chwilę, gdy nagle typek siedzący koło mnie chwycił  mp3, która położona była na moich kolanach  i zaczął przeglądać playlistę, którą obecnie słuchałam. Zachowanie chłopaka rozzłościło mnie, jednakże nie miałam zamiaru tego okazywać, dlatego odrzekłam spokojnym, ale stanowczym tonem:
- Co ty sobie wyobrażasz ?
- Nie chciałem cię rozzłościć - powiedział wręczając mi odebrany wcześniej odtwarzacz - chciałem tylko zobaczyć czego słuchasz
- A czy to normalne, że jakiś gość, którego kompletnie nie znam bierze moją mp-trójkę i zaczyna przeglądać piosenki ? - powiedziałam na jednym tchu - jak myślisz, co mogę czuć
- To, że się nie znamy to żaden problem, jestem Zayn - powiedział podając mi rękę, jednocześnie odsłaniając swój uśmiech i brązowe tęczówki, które były w centrum całej twarzy
Zahipnotyzowana magicznym spojrzeniem mimowolnie podałam rękę mówiąc swoje imię, chłopak na moją odpowiedź ukazał swoje śnieżno białe zęby.
- Ty tak z każdą napotkaną na drodze dziewczyną ? - spytałam podnosząc brwi jak najwyżej mogłam
- Nie do końca - uśmiech z twarzy mu nie znikał - a tak w ogóle widzę, że mamy podobne gusta. Też słucham Nirvany i Bitels'ów, uważam, że świetnie grają
- To nie czyni nieznajomych przyjaciółmi - starałam się podejść go na dystans
- Ja nie sądzę, że jesteśmy przyjaciółmi  - i znów ten uśmiech - po prostu chciałem być miły
Co za typek, przyjaciół i znajomych mam wystarczająco dużo, nie potrzeba mi więcej.
- Niestety nie będziesz miał takiej okazji - powiedziałam widząc mój przystanek - żegnaj
Wstałam i już miałam zamiar odejść, gdy Zayn chwycił mnie za nadgarstek.
- Spotkamy się jeszcze ? - zapytał patrząc w moje niebieskie oczy
- Marzyć możesz dalej - odpowiedziałam po czym wyrwałam rękę i wyszłam z autobusu pozostawiając osłupiałego chłopaka, który nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
Jednak mimo tego dalej myślałam o nim. Czy nie za ostro go potraktowałam ?


***

Poczułam przeszywający ból w klatce piersiowej i w udzie. Później ukłucie w sercu. Chwyciłam się w tym miejscu ręką jakbym myślała, że to pomoże. Myliłam się. Otworzyłam zamknięte wcześniej oczy , znajdowałam się w samochodzie, który najprawdopodobniej miał wypadek. Popatrzyłam na rękę, która bezwładnie leżała na moim kolanie, cała zakrwawiona tak jak i reszta mojego ciała. Chwilę później ujrzałam chłopaka we krwi siedzącego na sąsiednim siedzeniu za kierownicą.  Zaczęłam go ruszać, chciałam by się obudził. Nie udało się , tętna nie było. Nie żył. Wpadłam w panikę, chciałam krzyczeć jednak nie umiałam. Pojawiła się u mnie blokada, przez którą nie mogłam wydobyć nawet cichego pisku. Chciałam wstać, ale to także się nie

powiodło, nie czułam nóg, nie czułam ciała. Gorzkie krople bezradnie zaczęły spływać mi po krwistych policzkach. Łkałam głośno, później coraz ciszej i ciszej, aż całkiem umilkłam zatapiając wzrok w zakrwawionych dłoniach. Straciłam siły na wszystko, nawet na płacz, który był tak łatwą rzeczą. Łatwą na pierwszy rzut oka, łatwą jak dla kogo. Z oddali usłyszałam sygnał jadącej karetki, nie czekałam na nią. Powieki stawały się coraz cięższe i cięższe aż w końcu zamknęłam je i odeszłam.
Teraz patrzyłam z góry jak próbują mnie ratować. Wzięli mnie do karetki i podłączyli do mnie setkę kabli. Próbowali jeszcze chwilę, lecz mieli taką świadomość, że nic się nie da zrobić.
Zaczęłam się krztusić, wróciłam. Znowu jestem na górze. Pałętałam się długo razem z blondynem między dwoma światami walcząc o życie.
Podniosłam się gwałtownie z łóżka. Moje włosy były mokre tak
samo jak ciało, a serce biło mi jak oszalałe wciąż nie odróżniając snu od jawy. Przetarłam gorące czoło z kropelek potu, które i tak sączyły się dalej. Oddech był bardzo szybki, głęboki i nierówny, niekiedy nawet dławiłam się powietrzem. Chciałam wstać, lecz nie mogłam. Utrudniały mi to zawroty głowy, a po kilku sekundach natarczywy ból w klatce piersiowej. Wstałam jednak i chwiejąc się poszłam do łazienki po apteczkę. Wzięłam trzy niezbędne tabletki i ponownie położyłam się na łóżku. Nie mogłam jednak zasnąć w obawie, że sen powtórzy się.

***

01 grudzień 2014 8:15

Obudziłam się z ponownym ostrym bólem głowy. Spałam zaledwie dwie godziny przewracając się z boku na bok. Nie chciałam jednak tracić dnia i wstałam od razu skręcając do łazienki. Wyciągnęłam z apteczki kolejne trzy tabletki i popiłam je wodą. Z minuty na minutę ból był coraz mniejszy, aż nie było go wcale. Zaczęłam wykonywać poranną toaletę. Zrzuciłam z siebie spocone ubrania i weszłam pod prysznic odkręcając w między czasie wodę. Po dziesięciu minutach byłam już wytarta i ubrana w niebieskie spodnie i trampki oraz biały sweterek z kieszonką po prawej stronie pod którym była bokserka tego samego koloru. Włosy związałam w koka.
Wyszłam z łazienki i udałam się do kuchni. Otworzyłam hebanową szafkę i wyciągnęłam z niej kakao . Z innej wyciągnęłam kubek i łyżeczkę.Wsypałam  niego ich trzy wcześniej wziętego proszku i dolałam do niego ciepłe mleko. Wzięłam płyn i udałam się na piętro delektując się jego zapachem. Uwielbiałam to. Kojarzyło mi się z dzieciństwem jak jeździłam do babci, do Irlandii.  Położyłam się na łóżku jednocześnie biorąc laptopa, którego umieściłam przed sobą. Otworzyłam firmową skrzynkę e-mail, mając nadzieję, że dostałyśmy kolejne zlecenie. Jednak nic się nie zmieniło, skrzynka odbiorcza świeciła pustkami. Jeśli tak dalej pójdzie będziemy zmuszone do zamknięcia naszych usług. DiDi (Laura) najprawdopodobniej będzie się starała o posadę w  klinice weterynaryjnej. Od kiedy pamiętam marzyła o tym. Ja pewnie zaczęłabym pracować w jakiejś księgowości, czy czymś podobnym.
Wyszłam z poczty i zaczęłam przeszukiwać internet w celu znalezienia jakiejś małej kawalerki, czy mieszkanka. W końcu miałam już te ścia lat, a nie mogłam ciągle polegać na rodzicach których i tak całymi dniami nie było w domu. Myślałam o zamieszkaniu z Laurą, ale po dłuższym zastanowieniu uznałam to za nienajlepszy pomysł. Miałam upatrzone kilka tanich mieszkań w centrum. Najczęściej była to kuchnia, łazienka, pokój i mały salon, jak dla mnie idealnie.
Chwile później poczułam wibracje w mojej kieszeni. Podniosłam się i wyciągnęłam z niej czarny sprzęt. Na ekranie widniał numer zastrzeżony. Odbierać czy nie ? Raz miałam taki przypadek, którego wolałabym nie wspominać. Po chwili namysłu kliknęłam na zieloną strzałkę i przyłożyłam telefon do ucha.

***

Jak się podoba ? Mnie tak pół na pół. Przepraszam, że tak późno. Internetu nie miałam od soboty do wczoraj wieczorem, jestem wściekła !
Ale cóż, nic poradzić nie mogłam. Nie wiem czy się wyrobie do niedzieli, ale się postaram. :)
Pozdrawiam,
Julka.

piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 1

30 listopad 2014

Obudziło mnie ciche, lecz bardzo roznoszące się po dużym pomieszczeniu, pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałam zaspanym, dość cichym głosem
Drzwi się otworzyły, a w nich ujrzałam mamę w czerwonym płaszczu, który zawsze ubierała do pracy i czarnych kilku centymetrowych szpilkach które kontrastowały z białą, dużą torbą ze skóry.
Po co ona tu przyszła? Jeszcze bardziej chciała wzbudzić we mnie poczucie winy, czy może przypomnieć jak to za mną niby tęskni ? Cokolwiek to było, nie obchodziło mnie . Jej ukochana córeczka zmieniła się, nie była już słodką, ulegającą każdej prośbie Aliciką, bo tak nazywali mnie rodzice, tylko wredną i upartą Alice, która nie dała sobie w "kasze dmuchać". Nie chciałam od rodziców nic czego sama nie mogłabym zdobyć czy zrobić, nie miałam też ochoty z nimi rozmawiać bez potrzeby, zresztą, na szczęście, mało było takich okazji.
- Czego chcesz ? - spytałam zimno i oschle, od niechcenia
- Chciałam ci tylko powiedzieć, że wychodzimy - odpowiedziała ciepłym, zakłopotanym głosem - śniadanie zostawiłam ci w lodówce, sałatka niskokaloryczna tak jak zawsze. Do tego jest tam sok z świeżo wyciśniętych pomarańczy, a na blacie twoja ulubiona kawa.
Byłam jej bardzo wdzięczna, że przygotowała te wszystkie rzeczy, ale nie miałam zamiaru jej teraz tego pokazywać. O nie ! Przecież tym nie odbuduje tych wszystkich błędów, nie przekreśli ich. Nie zmieni tego, że poświęca więcej czasu pracy niż rodzinie. Może zmienić, ale tego nie chce.
Widząc zamykanie drzwi przez matkę obróciłam się do nich jednocześnie , chcąc kontynuować wcześniej przerwaną czynność .
Nie zdążyłam jednak tego zrobić, bo chwile później rozległa się piosenka Linkin Park - Burn It Down, która służyła za dzwonek gdy dzwoniła Laura.
Leniwie podniosłam głowę z poduszki i chwyciłam mój BlackBerry, który dostałam od taty, jednocześnie przesuwając na ekranie zieloną strzałkę.
- Hej ! - zabrzmiał w słuchawce wesoły głos mojej przyjaciółki - to dzisiaj o 11 tak ?
- Yyyy, ale co ? - odpowiedziałam zdezoriętowana w stronę słuchawki
- No jak zwykle - słychać było rozczarowanie w jej słowach - dziś idziemy na zakupy, kontaktujesz w ogóle?
- A, no tak . Totalnie wyleciało mi z głowy - zaczęłam podnosić się z łóżka - to ja się zbieram, pa !
Rozłączyłam się i popatrzyłam na zegarek - 9:53. Czasu nie było za wiele.
Wstałam z łóżka i zasiadłam na fotelu przed komputerem by sprawdzić czy pojawiły się jakieś nowe zlecenia. Otworzyłam skrzynkę odbiorczą na e-mailu firmowym, a moim oczom ukazało się jedno zaproszenie. Otworzyłam je i zaczęłam czytać:
"Witam,
Chciałbym panią zatrudnić na ślub mojej przyjaciółki, podobno razem z pani wspólniczką robicie świetne zdjęcia bardzo dobrej jakości. Ślub odbyłby się 7 grudnia w niedzielę, czyli za równy tydzień o godzinie 14.00 w kościele Św. Małgorzaty w Londynie, ale bardzo bym prosiła, żeby panie były na 12.00 w domu Rose, tak ma na imię panna młoda. Adres domu wyślę sms-em, a wszystkie formalności  załatwilibyśmy przed uroczystością. Ślub jest dwudniowy . 537-923-736, mój numer w razie jakichś pytań
Czekam na odpowiedź,
Pozdrawiam,
Stella Smith"
Byłam strasznie wniebowzięta, że dostałyśmy taką propozycję. Otworzyłam zakładkę "nowa wiadomość" i zaczęłam pisać :
"Witam,
Jest mi bardzo miło, że ma pani o nas tak pochlebne zdanie. Przyjmujemy to zlecenie i stawimy się u panny młodej o wyznaczonej godzinie. Mój numer : 509-715-929
Z poważaniem,
Alice Evans"
Zakończyłam pisanie wiadomości, po czym ją wysłałam.
Postanowiłam, że Laurze powiem o tym gdy się spotkamy, ale będzie miała niespodziankę. Zamknęłam laptopa, wstałam z krzesła i pełna chęci zaczęłam wykonywać poranną toaletę.



Ubrana w zgniło zieloną kurteczkę, czarne spodnie, biały, długi sweterek, czarne botki i torbę (Simple - Polyvore) szłam ulicami Londynu w kierunku centrum handlowego.
Już z daleka spostrzegłam machającą w moim kierunku Laurę. Podeszłam do niej i cmoknęłam w policzek na powitanie.
- Cześć - powiedziała pierwsza po tym jak oderwałyśmy się od siebie
- Hej - odpowiedziałam - to co, wchodzimy ?
- Jeszcze się pytasz ? - powiedziała promiennie się uśmiechając
Ruszyłyśmy z uśmiechami na twarzy w kierunku sklepów trzymając się pod rękę.
Weszłyśmy do pierwszego, drugiego, trzeciego sklepu i tak minęły dwie godziny, choć tak naprawdę za dużo nie kupiłyśmy.
- Chodź jeszcze tylko do tego - powiedziałam z miną kotka ciągnąc ją za rękę
- Ale tylko do tego - odpowiedziała grożąc palcem jak małemu dziecku, który chce więcej cukierków
Sklep do którego weszłyśmy był wyjątkowo tani i oryginalny, a do tego była w nim przecena. Wybrałam kilka ubrań i udałam się kierunku przymierzalni. Nie doszłam jednak do niej, bo jakiś koleś szybko szedł, można powiedzieć nawet, że biegł i potrącił mnie swoim ramieniem, a ja wywróciłam się na kafelki. Podniosłam głowę i zobaczyłam jednego z członków One Direction
- Boże, przepraszam cię bardzo - powiedział ze skruchą w głosie nieznajomy - pomogę ci wstać
- Daruj sobie rozpieszczony palancie - odpowiedziałam rozzłoszczona na chłopaka z bujnymi lokami - sama wstanę, nie potrzebuję pomocy jakiegoś gościa który wpada na dziewczyny, a później rzekomo jest mu przykro.
Podniosłam się z ziemi i zaczęłam otrzepywać jedną ręką mój tyłek z kurzu, który był na posadzce, drugą natomiast trzymałam ubrania.
- Ja.. ja cie - zaczął się jąkać
- Wiesz co, najlepiej nic już nie mów - przerwałam mu - na co dzień zajmujesz się przewracaniem dziewczyn i później słabym przepraszaniem, daruj sobie. Mimo, że jesteś ładny , żadna dziewczyna na ciebie nawet nie spojrzy przez twoją niezdarność. Myślisz, że co, że możesz robić co ci się podoba jeśli jesteś sławny ?!
Ja powiedziałam ładny...? - pomyślałam powtarzając w głowie przed chwilą wypowiedziane słowa - powinnam bardziej uważać na to co mówię, ojj tak ...
Wszyscy ludzie się na nas patrzyli, ja miałam to gdzieś. Wiedziałam, że jeśli nie powiem mu kilku niegrzecznych, lecz prawdziwych słów będę tego szczerze żałować. W końcu każdy, nawet Harry Styles zasługiwał na prawdę.
- Zejdź mi z drogi - syknęłam wpychając mu do rąk ubrania, które miałam przymierzyć
On posłusznie się obrócił, tak aby droga przede mną była pusta. Podeszłam do Laury i razem z godnością wyszłyśmy z tego feralnego sklepu.


- Nie powinnaś tak a niego naskakiwać, to nie jego wina, że zahaczył ramieniem i przewrócił - tłumaczyła Laura siedząc na swoim łóżku - na pewno nie chciał, a na dodatek cię przeprosił
- To, że on jest jakąś rozpieszczoną gwiazdką to nie znaczy, że nie jest najzwyklejszym człowiekiem. Potraktowałam go tak, jak postąpiłabym z każdym, który zrobiłby coś takiego. Przez niego połowa szczęścia tego dnia uleciała - powiedziałam na jednym tchu - ale teraz zmieńmy temat, bo rozmawianie o tym palancie to tylko strata cennego czasu
- Co masz mi do powiedzenia ? - dokładnie wiedziała, że coś jest na rzeczy
- Dostałyśmy zlecenie - uśmiechnęłam się do niej - ślub na który mamy się zjawić odbędzie się za tydzień w kościele Św. Małgorzaty o 14, my przyjedziemy do domu Rose, czyli panny młodej o 12. Od razu załatwimy wszystkie formalności z jej przyjaciółką, która to organizuje. Podobno mają bardzo pochlebne zdanie na nasz temat. A, no i ślub jest dwu dniowy
- Strasznie się cieszę - powiedziała Laura przytulając mnie jednocześnie - a ile my bierzemy za taki ślub ?
- Za jeden dzień będzie 190 funtów, czyli za wszystko łącznie 380 funtów - powiedziałam licząc w myśli - czyli dla jednej 190 funtów
- A gdzie odbędzie się przyjęcie ? - dopytywała się moja przyjaciółka
- Tego jeszcze nie wiem, ale najprawdopodobniej dowiemy się tego na miejscu lub po prostu pojedziemy tam przed parą młodą
-  Już nie mogę się doczekać - zaczęła skakać jak nastolatka widząca swoich idoli czy idola
- Ej, Laura ogar - powiedziałam gdy zaczęła piszczeć
Stanęła, popatrzyła na mnie i zaczęłyśmy się śmiać, śmiać szczerze, od serca. Bardzo brakowało mi takich chwil, a nie pamiętam kiedy ostatnio tak robiłyśmy.



***
Uff, pierwszy za mną. Trochę nudny, ale myślę, że w miarę upływu czasu i rozdziałów to się zmieni. Dla tych dziewczyn które czytały kilka rozdziałów poprzedniego opowiadania zamieściłam tu małą wzmiankę o Rose i Stelli. Będą one tu normalnymi bohaterkami drugo lub trzecio planowymi :) Dla tych które nie czytały dodam ich opisy w następnych rozdziałach. Dziękuję za 14 komentarzy pod prologiem, jesteście wielkie ! A, i jeśli ktoś czyta było by mi miło gdyby zawsze komentował to straszna motywacja.  Następny najprawdopodobniej w poniedziałek, albo wcześniej, zobaczę jak wyjdzie. A jeśli chodzi o wygląd bloga, dobrze się Wam czyta przy ciemnym tle, czy raczej zmienić ?
Pozdrawiam,
Julka.

piątek, 4 stycznia 2013

Prolog

Deszczowy, zimny, wietrzy dzień. No cóż, ze względu na porę nie można oczekiwać słońca ani innej ładnej pogody.
Szłam przez opustoszony park z nadzieją, że nagle stanie się cud i całe moje życie w jednej sekundzie się odmieni, nie było to jednak możliwe. 
Rodzice ciągle pracowali i nie poświęcali mi nawet grama uwagi, której mimo mojego wieku na prawdę potrzebowałam. Rozmawiać, też nie rozmawiali, z resztą i tak całymi dniami siedzieli w firmie, więc wcale ich nie widziałam.
Czy za nimi tęsknie ? No cholernie. Strasznie bym chciała żeby zaczęli poświęcać mi więcej uwagi, chodzić ze mną na zakupy, jeść zwykłe, najzwyklejsze śniadanie i najprościej na świecie rozmawiać, ale nie zamierzam im tego mówić, bo po co ? Są zawaleni swoją pracą, a mnie mają w dupie, więc przejmować się nimi nie będę. Nie kiedy popłaczę, ponarzekam i poużalam się nad sobą, ale później i tak będzie mi wszystko jedno, na pozór wszystko jedno.
Cóż, nikt nigdy nie powiedział, że zawsze będzie mi po drodze, że nie będę miała żadnych przeciwności losu na swojej drodze życia i wszyscy będą się mną interesować . Nie, i nie oczekiwałam tego. 
Pesymista by powiedział, że świata nie na widzi, optymista, że na pewno mają dużo pracy, ja tylko powiem, że gdyby chcieli znaleźli by czas na  rozmowę i wyjście na przykład do kina, ale że nie chcą to już ich sprawa.







środa, 2 stycznia 2013

Wstęp oraz Opis Postaci

Akcja opowiadania dzieje się w Londynie 30 listopada 2014 roku



Alice Evans - Dwudziestoletnia brunetka o niebieskich oczach, jedynaczka. Jej matka jest menadżerką, a ojciec prawnikiem. Oboje poświęcają jej bardzo mało czasu , przez co zaczyna palić papierosy. Szczera realistka ciesząca się każdym dniem, lekko wredna i zamknięta w sobie. Pracuje jako fotograf wynajmowany na ważne uroczystości.




Laura Green - Rówieśniczka Alice oraz jej przyjaciółka. Zielonooka brunetka, której w wieku 12 lat zmarła matka. Mieszka z ojcem i bratem, ich kontakty nie są dobre. Jest miłą, uczynną dziewczyną także skrytą w sobie, nie potrafiącą rozmawiać o przeszłości. Niekiedy wredna, niekiedy także przemiła. Pracuje z Alice.


Patric White - Rozpieszczony brunet o niebieskich oczach, jedynak. Rówieśnik dziewczyn, podrywacz z podstawówki. Pewny siebie, myślący, że żadna dziewczyna mu się nie oprze. Od zawsze chciał "przelecieć" Alice, jest jej ex. Diler narkotyków 


Mark Evans - Czterdzieścio-trzyletni ojciec Alice. Prawie w ogóle nie spędza czasu z córką, ciągle zajęty pracą. Pracuje w firmie razem z żoną Emily, jest z zawodu prawnikiem. Przeważnie uśmiechnięty człowiek optymistycznie podchodzący do życia.


Emily Evans - Czterdzieścioletnia  matka Alice. Me trochę więcej czasu dla córki niż mąż, jednak jest go ciągle za mało. Prowadzi firmę w której pracuje jej mąż. Pełna życia, realistko-pesymistka. 

Boysband One Direction :
Harry Styles ( 20 l.)
Zayn Malik ( 21 l. )
Niall Horan ( 21 l. )
Liam Payne ( 21 l. )
Louis Tomlinson ( 23 l. )

( wiek został zmieniony zgodnie z rokiem )







Mniej ważne postacie będą przedstawiane w trakcie opowiadania (:


wtorek, 1 stycznia 2013

Cześć (:

Witam wszystkich na blogu :) Jak sama nazwa wskazuje będzie to blog z opowiadaniem o One Direction . 
Rozdziały będę dodawać co tydzień lub częściej, zależy jak się wyrobię.
Przedstawienie postaci pojawi się jutro, a prolog jeśli się uda to w piątek. Mam nadzieję, że będziecie czytać i komentować .
Pozdrawiam :)
Macie przystojniaków na początek *o*